czwartek, 14 października 2010

biało, bieliście, mgliście...

miasto jest oniryczne. pejzaż mglisty, jak spod półprzymkniętych powiek tuż po pobudce. 
z mlecznych horyzontów wynurzają się wieże kościołów i ostatnie piętra kamienic. zaczynam zauważać elementy stałe w moim tutaj byciu: pani sprzedawczyni z pobliskiego warzywniaka - azjatka , która słucha muzyki o przedziwnej dla mnie harmonii, pewien tato, który co rano około godziny 9 jedzie b o s o na rowerze ze swoim dzieckiem ( już witamy się uśmiechem ), tramwaj numer 10, którym przemierzam tutejszy świat, sobotnie pranie i niedzielne listów pisanie.

4 komentarze:

  1. A może, to bosy Karmelita na tym rowerze??? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrowienia, Moniko ;) U nas elementów stałych niet.

    OdpowiedzUsuń
  3. ojej,,,mareczku! jak miło Cię widzieć!!!! tfu, czytać! przytulam Was z Asią serdecznie. :)
    a jak paryż? oswojony? czy nadal warczy?...

    ps. widizałes dzienniki mrożka?

    OdpowiedzUsuń
  4. Paryż zawsze będzie waRrrczeć ;) A Dzienniki Mrożka - jak będę miał za co, to na pewno sobie kupię :)

    OdpowiedzUsuń