wtorek, 9 listopada 2010

punkty odniesienia





długie jesienne wieczory są wprost proporcjonalne do pracy. nadrabiam zaległe projekty, czytam czekające na mnie od jakiegoś czasu książki, uaktywniają się we mnie pokłady skupienia. do kompozycji brakuje tylko kota na kolanach. 

wczoraj po raz kolejny, obejrzałam The Dreamers. Uwielbiam wracać do tego filmu. Jest tam rozmowa ojca - pisarza - z gościem, znajomym jego dzieci. rzecz ma się o proporcjach, o jakiejś niezwykłej harmonii, którą odkrywamy zaglądając pod podszewkę świata. szerokość zapalniczki wynosi tyle co przekątna kwadratów na obrusie, albo połowę serdecznego palca głównej bohaterki, itd. wszystko do siebie jakoś pasuje. irgendwie, że tak to ujmę wchodząc w mój aktualny pejzaż. dzisiaj długość mojego najcieplejszego swetra pasuje do długości dźwięków kompozycji portów (port royal), ciepło waniliowej świeczki współgra z ciepłymi podmuchami farelki, a rytmiczny stukot klawiatury z szelestem kartek papieru. Trochę tak poza czasem dzisiaj, ale w absolutnej harmonii.

3 komentarze:

  1. no cóż za piękny post... :)
    the dreamers-uwielbiam.
    porty-nie muszę chyba nic dodawać...
    a tak apropos...pewnie słuchałaś już ich nowego kawałka, który zapodałam w nocy... cudny powrót do ambiantu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. stare dobre.....eh..... :)))))
    całuję aneczko!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. No i gdzie ja mam sie tu odnaleść? A Ty coś rozumiesz z tego, bo ja napewno nie ;)!!!!!!

    OdpowiedzUsuń