niedziela, 26 września 2010

Mona im Wunderland





Leipzig. Kapitel eins.

miasto jeszcze dzikie, nieoswojone, za szybą. korzystając ze statusu  o b c e g o, bezczelnie przystaję i bez skrępowania patrzę. czuje się trochę jak alicja w krainie czarów. jestem barbarzyńcą niemczyzny. wyrachowanie popełniam błędy, kaleczę słowa, rwę konstrukcje gramatyczne. czasami miasto mnie rozumie, czasami nie. ale wtedy znajduje sie miejsce na motywy komiczne w komunikacji.
Szy zapytałby w tym miejscu czym jest język. dzisiaj odpowiedź brzmi - język to pisanie palcem po mgiełce oddechu na szybie. z nadzieją, że ten po drugiej stronie odczyta.


2 komentarze:

  1. Czyzby to był kadr z teledysku "Deszczowa piosenka"?

    OdpowiedzUsuń
  2. :) niemalże!
    okazuje się, że paradowanie w deszczu z połamanym parasolem z obnażonymi i wystającymi dwoma drutami czyni z właściciela takiego parasola wydarzenie kulturalne ulicy!

    OdpowiedzUsuń