wtorek, 30 listopada 2010

Typo - Kapitel 3


nareszcie pierwszy powiew profesjonalizmu, czyli wychodzę z etapu rysowania, kalkowania, kopiowania i klejenia w świecie celulozy. ich freue mich! niesamowite jak potrafi cieszyć nowa umiejętność :)

poniedziałek, 29 listopada 2010

przybieliło!



to ma w sobie coś z czarów, z pełnego tajemnic świata dzieciństwa. zasypiamy spokojnie otuleni ciemnością, a budzimy się w innym pejzażu, który sobie podczas naszej błogiej nieświadomości zbielał!  
kiedy ja dopiero wstaję, dzieciaki z placu zabaw naprzeciwko bawią się w najlepsze. naprawdę śmiałam się na głos patrząc na ich niezdarny chód skrępowany grubymi kombinezonami, na system zjeżdżania z sanek ( konstelacje solo, duetów i tria ). zima z perspektywy dziecka składa się głównie z wyobraźni - czego sobie i Wam życzę od czasu do czasu :)


sobota, 27 listopada 2010

efekt n


świat liter wzmaga uwagę. każe szukać wewnętrznych powiązań, analogii. jeden element determinuje kolejne. efekt domina, efekt motyla, efekt modułu litery n...
myśli wolnolatające...





piątek, 26 listopada 2010

historie z pogranicza



Gdyby wczoraj nie zabrakło w sklepie upatrzonej przeze mnie książki, nie wróciłabym po nią dzisiaj do Spinnerei 7. Gdybym nie zawzięła się w sobie i nie zapukała do drzwi, nie spotkałabym Pana C., który jest grafikiem. Gdyby natomiast Pan C. nie zaintrygował się moimi pracami, nie zaprosiłby mnie do pracowni i nie zaszłaby pewna wcale sympatyczna rozmowa. I tak poznałam opowieść o babci Hercie, która mieszkała pod Wrocławiem. Opowieść o tym, jak po wojnie wprowadziła się do jej domu polska rodzina z Kresów, a 26-cio wtedy letnia Herta zakochała się w synu Polaka. Opowieść o tym, jak Niemcy i Polacy przez rok mieszkali ze sobą pod jednym dachem, o paradoksalnej bliskości, o tym, że w '46 roku Herta wyjechała do Lipska i tu mieszka do dziś. Opowieść o tym, jak Pan C. ze swoją rodziną odszukał podwrocławski dom, o tym, jak zawołał siedzącego na ławeczce staruszka, pokazał mu zdjęcie młodziutkiej Herty i o tym, jak leciwy jegomość okazał się Jaśkiem Malinowskim - miłością pani Herty z tych przedziwnych czasów. 
Dzisiaj zadziwia mnie przenikanie się historii, tych małych, intymnych, bosych...

czwartek, 25 listopada 2010

leipziger baumwollspinnerei





tramwaj numer 14 jest najkrótszym tramwajem w lipsku. wygląda jakoś nie pełnie, pokracznie, dziwacznie. jednak tylko tramwajem numer 14 dojeżdża się na Plagwitz, uroczą dzielnicę z pięknymi, aczkolwiek opustoszałymi kamienicami. i idąc od końcowego przystanku w kierunku torów wchodzi się w Spinnereistrasse, a tam - dawna tkalnia zamieniona w centrum artystyczne. ceglany świat łódzkich fabryk sprzed wieku po drugiej stronie odry. 

poniżej kilka zdjęć, natomiast więcej na www.spinnerei.de








sich literiren ;P



środa, 24 listopada 2010

pomidor!


zima chucha w okno, prószy białym puchem i straszy przymrozkiem. pognałam więc czym prędzej na sprawunki i słuchając Trójki czyniłam pomidorową. na ogrzanie, na oswojenie, na udomowienie. znowu lipsk ze swoimi obowiązkami, rannym wstawaniem i tysiącem spraw do załatwienia.
ze spraw przyjemniejszych - wkrótce wyjdzie płyta Kapeli Kota mojego projektu. poniżej podgląd, natomiast więcej możecie znaleźć na www.facebook.com/kapelakota









wtorek, 16 listopada 2010

niebo przecieka



pada obrzydliwie! jeżeli to jakiś anioł nie raczył porządnie wytrzepać prania przed powieszeniem na sznurki, to by się wstydził!!! zalewa sąsiadów! świat namaka, rozmaka, a nie daj Boże - rozmięknie. a na co komu bezkształtna papka rzeczywistości? się pytam...


no a poniżej morze kartek, kalek, tuszu...czyli w poszukiwaniu formy. ot co.





poniedziałek, 15 listopada 2010

kuriozum


w swojej skrzynce pocztowej znalazłam dzisiaj intrygujący list, który okazał się zaproszeniem na parafię! z racji tego, że w każdych formalnościach niemieckich trzeba określić swoje wyznanie, duszpasterz wie, ile ma łowiecek swoich, a ile ichniejszych. ja dostałam przydział do parafii św. bonifacego! :) osobiście uważam zaistniały fakt za szczyty biurokracji i papierologii niemieckiej :))) Bóg musiał stworzyć naród naszych sąsiadów w ciągu pierwszych dni, jak jeszcze nie był tak zmęczony...

sobota, 13 listopada 2010

mistrzowie II


Jan Tschichold. 
myślę, że bogactwo oraz różnorodność jego dorobku artystycznego można śmiało przyrównać z Panem Picasso. niemiecki kaligraf, typograf (np. projekt pisma sabon), projektant. urodził się w lipsku i tu też skończył szkołę grafiki. w latach 20-tych adwokat nowej typografii, który walczył o bratanie się fotografii z typografią (ówcześni projektanci jeszcze nieufnie spoglądali na te medium) , ale przede wszystkim o przełamanie symetrii w projektowaniu graficznym ( za co przez nazistów w latach 30-tych został nazwany bolszewikiem kultury i musiał wyemigrować do Szwajcarii ). tam też zaczął się jego powrót do tradycyjnego symetrycznego myślenia w typografii, co jednak nie ujmowało świeżości jego projektom. po wojnie współpracował z angielskim wydawnictwie penguin, gdzie jako pierwszy wprowadził standardy w kompozycję serii książek. resztę życia spędził w szwajcarii. jego pokój - mnóstwo książek i pokaźne biurko przy oknie...z widokiem na drzewo.